Menu

Szczęście, to znaleźć swoje własne rozwiązanie – rozmowy Dominiki Winnikow z Anną Kaczmarską-Maderak

17 czerwca 2019 - Coaching, Wywiady
Szczęście, to znaleźć swoje własne rozwiązanie – rozmowy Dominiki Winnikow z  Anną Kaczmarską-Maderak

… tak wsłuchać się w klienta, żeby zadać mu dobre pytania. Dobre z jego świata, nie z mojego. I w dodatku pozwolić mu po swojemu na nie odpowiedzieć!

 

 

Przez wiele lat pracowałaś metodą SFA. Co takiego wartościowego jest w tej metodzie?

Myślę, że przede wszystkim jej prostota. To jest wartość, bo czasami zadawanie najprostszych, takich
fundamentalnych pytań jest najbardziej pomocne w naszej pracy. Mam wrażenie, że mamy teraz taką
tendencję, żeby analizować mocno problemy, swoje sprawy, życie, różne sytuacje, chcemy tak wszystko ogarnąć i skontrolować w szczegółach. A najprostsze kwestie stają się najtrudniejsze, gdzieś umykają… Na przykład tak łatwo nam z marszu narzekać, opowiedzieć co nam się nie podoba, na przykład w otaczającej rzeczywistości. Ale już pytanie czego w takim razie chcę, jak ta rzeczywistość ma faktycznie wyglądać „po mojemu” już wcale nie jest takie łatwe. Proste pytanie… a jednak wcale nie takie proste. Myślę, że zachowanie takiej prostoty w pracy (i w życiu) jest wartością ale i sporym wyzwaniem.

 

Na czym polega Podejście Skoncentrowane na Rozwiązaniach?

Na tym: tak wsłuchać się w klienta, żeby zadać mu dobre pytania. Dobre z jego świata, nie z mojego. I w
dodatku pozwolić mu po swojemu na nie odpowiedzieć!
Znowu – takie proste, a w praktyce bywa naprawdę trudne.

 

Czy SFA można stosować do większości problemów człowieka?

Raczej tak. I powiem przekornie, szkoda, że do wielu problemów człowieka się tego podejścia nie stosuje. Wyobraźmy sobie na przykład co by się zmieniło w szkolnictwie gdyby zamiast podkreślać uczniom na klasówkach błędy, zakreślać (na czerwono, z gratulacjami i z wykrzyknikiem!) prawidłowe odpowiedzi. Ciekawe jakie efekty edukacyjne by to spowodowało 🙂 Albo gdyby kierowcy zamiast dostawać punkty karne za wykroczenia drogowe zbierali takie pozytywne punkty-bonusy za
przepuszczenie pieszego na pasach, niewyprzedzanie na podwójnej ciągłej czy przestrzeganie prędkości w zabudowanym? I za te zgromadzone punkty mieli by na przykład zniżkę na OC 🙂 Taki program lojalnościowy wobec przepisów ruchu drogowego 😉

Filozofia SFA jest prosta – koncentracja na pozytywnych działaniach i ich wzmacnianie. Więc w tym sensie nadaje się do większości spraw ludzkich. Pozostaje tylko kwestia „techniczna”, na ile w danym
obszarze da się to wdrożyć.

 

Jak w SFA traktowane są przyczyny problemów? Czy można je pominąć i skupić się na rozwiązaniach?

Traktowane są jako kontekst, w którym dzieją się sprawy klienta, jako część jego świata. I w tym sensie zasługują na traktowanie z szacunkiem. Ale same w sobie nie przynoszą odpowiedzi jakie ma być rozwiązanie, więc skupienie się na celach jest bardziej pożyteczne.

 

Jak spojrzeć na problem, żeby szukać rozwiązań, a nie zagłębiać się w jego przyczyny?

Pozwól, że opowiem ci bajkę…

Pewnego razu misiu zgubił swoją ukochaną szkatułkę, w której był skarb. Chodził po lesie, smutny i zgnębiony i nie wiedział co ma robić. Spotkał krecika i pyta:

„Kreciku, zgubiłem moja ukochaną szkatułkę i nie mogę jej znaleźć. Co zrobić? Czy możesz mi pomóc?”

Krecik się zadumał i po namyśle tak mówi: Wiesz misiu, ja myślę, że skoro chodzisz już tyle po lesie i dalej nie znalazłeś tej szkatułki to pewnie musiała wpaść do jakiejś nory albo dołu i dlatego nie możesz jej znaleźć. Powinieneś poszukać pod ziemią. Mogę przeryć się pierwszy a ty pójdź za mną. Na pewno ją znajdziemy.”

Miś się na to zasmucił: „Ale kreciku, ja jestem misiem, ja nie umiem ryć w ziemi i w ogóle jestem za duży, nie zmieszczę się”.

I miś poszedł dalej… Spotkał szpaka i opowiada mu o swoim kłopocie. Na to szpak mówi: „Misiu, nie ma
problemu – musisz popatrzeć z góry, wtedy na pewno ją znajdziemy. Przelecimy nad lasem i znajdziemy
twoją szkatułkę”. Miś odpowiedział: „Szpaku, dziękuje ci za pomoc, ale wiesz, ja jestem tylko misiem, nie umiem latać…”

W końcu miś już całkiem zrezygnowany usiadł pod drzewem i zapłakał: „Jestem beznadziejny. Nie dość, że zgubiłem moja ukochaną szkatułkę to jeszcze ani nie umiem ryć pod ziemią, ani latać. Właściwie to nie ma ze mnie żadnego pożytku!” I jeszcze bardziej się zasmucił. Spojrzał w górę drzewa, zgnębiony i
samotny. Na gałęzi siedziała sowa i zauważyła misia:

„Co słychać misiu?” Miś opowiedział jej swoją historię i spotkania z krecikiem i szpakiem. Sowa słuchała
uważnie i zapytała: „Misiu, a załóżmy, że znajdziemy twoją szkatułkę. To co wtedy zrobisz?” Misiu aż się
rozpromienił na samo wspomnienie szkatułki: „No jak to co. Oczywiście, że zaraz zajrzę do środka i sprawdzę czy mój skarb tam jest!” Sowa się zaciekawiła: „Oo! A co to za skarb, misiu?”

„Trochę wstyd się przyznać… ale dobra powiem ci.
Telefon.”
„Telefon??”
„No tak, komórka. Wiem, że w lesie to tak nie za bardzo wypada korzystać z telefonu komórkowego, no
ale wiesz…, mam tam wpisany numer do królowej pszczół, tej z sąsiedniego lasu. Jak do niej przedzwonię jesienią to mi zostawiają miodu, więc jak się budzę na wiosnę i jestem bardzo głodny to wiesz… coś na dobry początek po drzemce… sama rozumiesz…” Sowa akurat nie rozumiała, bo nie jada miodu ani nie sypia w zimie. Ale to nie miało znaczenia… Widziała wszakże, że misiu miał to wszystko dobrze zorganizowane.

„Aha! No, no misiu, powiem ci, że nieźle to wszystko zorganizowałeś!”

„Naprawdę?” Misiu się uśmiechnął. „Wiesz, faktycznie, przez wiele lat to działało doskonale. Królowa też była zadowolona bo na wiosnę jej przynoszę kwitnące gałęzie i nie muszą tą całą zgrają daleko latać. Pełna współpraca. Aż do wczoraj kiedy ta szkatułka zginęła”
Misiu znowu się zasmucił.

Sowa więc spytała: „Misiu, skoro to działało przez wiele lat, to co teraz mógłbyś zrobić, żeby mieć
pewność że i w tym roku królowa odłoży dla ciebie miód?”

„Ojejku, no, że też na to nie wpadłem od razu! Przecież przejdę się do królowej spacerkiem! Przy okazji
odwiedzę żubra, dawno się nie widzieliśmy, pewnie się ucieszy jak do niego zajrzę.”

I misiu tak się ucieszył na myśl o spotkaniu żubra i wizyty u królowej, że już więcej nie rozpaczał z powodu szkatułki, i tak właściwie nie była mu już potrzebna…

 

Co ma ze sobą wspólnego szukanie rozwiązań i optymizm? Mi nasuwają się dwie możliwości: albo trzeba być optymistą, żeby szukać rozwiązań, albo znajdowanie skutecznych rozwiązań problemów czyni nas większymi optymistami.

Mam wrażenie ze i to i to! Jak większość spraw w życiu, to działa w dwie strony.

 

Uczyłaś podstawowych technik SFA w szkole coachingu. Co takiego najbardziej przydaje się coachom?

Superwizja. Myślę, że to jest podstawa w ogóle jak się pracuje z ludźmi i kwestia odpowiedzialnego podejścia do swojego warsztatu pracy. W coachingu dzieje się tyle subtelnych i nieraz naprawdę pogmatwanych wątków, emocji i spraw dotyczących relacji, procesu, szerszego kontekstu, wpływów itd. itp., że bez tego spojrzenia dodatkowej pary oczu niezwykle łatwo się pogubić. Im dłużej pracuję, tym bardziej widzę jak te sprawy grają ważną rolę w procesie zmian i sama nie wyobrażam sobie pracować bez superwizji, bo to nie tylko jest dbanie o dobrą jakość usługi dla klienta ale i o swoje własne bhp.

 

Co w przypadku, gdy klient uważa swój problem za nierozwiązywalny?

To ciekawe czego klient oczekuje od coachingu. Czy tego żeby zmieniło się jego myślenie o tym problemie? Czy może żeby nauczył się go akceptować?, a może ten problem nie powinien być rozwiązany bo pełni jakąś ważną rolę?, a może klient jednak chce go rozwiązać tylko nie wie jak? A może są jeszcze inne okoliczności… Takie stwierdzenie w każdym razie nie zamyka drogi do pracy, może być ciekawym punktem wyjścia.

 

wywiad oryginalnie znalazł się w Magazynie Rozwoju Osobistego nr 2/2010, a tutaj zamieszczamy jego lekko zmodyfikowaną wersję

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.